Oglądaliście może film Braveheart-Waleczne Serce? Jeśli tak to na pewno pamiętacie końcową scenę. Przedstawia ona Wiliama Walesa (głównego bohatera) torturowanego. Mistrz tortur chce od niego wyciągnąć przyrzeczenie posłuszeństwa dla króla.W zamian obiecuje szybką śmierć pod toporem. Wales oczywiście tekowego nie wypowiada. Jednak nie o to mi chodzi. Chciałbym zwrócić uwagę na hołotę, która przygląda się temu. Dla nich to wspaniała rozrywka. Doskonale się bawią z widowiska jakim są tortury tego nieznanego im człowieka.
Kolejnym przykładem tego czym chcę pisać są walki gladiatorów. Wspaniała rozrywka rodzinna. Śmierć ludzi.
Nasuwa się pytanie, do czego dąży ten chłopczyk?
Ano dąży do kolejnego pytania. Jak się maja te sceny, do świata, w którym teraz żyjemy? Na pierwszy rzut oka mają się nijak.W końcu w weekendy nikt nie chodzi na walki niewolników, a i popcornu przy torturach też człowiek zjeść nie może. Nie ma co się kłócić. Zresztą cały świat byłby oburzony i zniesmaczony takim scenami. Wszystko wspaniale żyjemy w idealnym świecie.Taaak ... Dobrze myślisz. Jest drugie dno. Czy człowiek umiera tylko poprzez rane cielesną czy chorobę? Nie wydaje mi się. Jest też sfera emocjonalna i psychiczna. Takie mordowanie jest bardziej powszechne.
Wracam do wcześniejszego pytania. Jak się ma tłuszcza oglądajaca śmierć Wiliama Walesa do dzisiejszego świata. Okazuj się, że ma i to dość dużo. Powiem więcej, teraz tej hołoty oglądającej może byc dużo więcej.
Dzięki mediom oczywiście. Nie chcę oczywiście demonizować mediów. Same w sobie nie są złe. Jednak podam konkretny przykład. Jest taki pogram jak "Moment Prawdy " w jednej ze stacji. Przedstawiają tam ludzi, którzy sprzedają swoją prywatność za pieniądze. Odpowiadają na pytania typu "Czy zdradzasz swoją żonę?" lub "Czy uważasz, że twój ojciec Cie nie kocha? " i w zależności czy mówią prawdę (wcześniej zadawno im te pytania pod wariografem) przegrywają bądź zdobywają coraz więcej kasy.
Wyróżniłbym w związku z tym programem cztery grupy ludzi.
- Sprzedajne dziwki, czytaj zgłaszających się do programu. Nie wiem jak można być, aż tak sprzedajnym. Nie można porównywać ich do gladiatorów, lecz nie tu tkwi podobieństwo.
- Rodzinę i przyjaciół będących z grającym/grającą. Tutaj trudno generalizować. Mogą byc podobni do naszej ladacznicy, lecz mogą również przeżywać katusze poprzez słuchanie tych prawd. W końcu nawet jak nie pojechaliby do studia to chcąc nie chcąc usłyszą w tv bądź od kogoś znajomego tych wspaniałych wyznań
- Aktorów grających dwie wcześniejsze grupy. Nie ma co się rozwodzić, nie każda z tych historii jest prawdziwa.
- No i oczywiście grupa dla, której powstał ten artykuł. Ludzi wpieprzających chipsy przed telewizorem. Tych, którzy oglądają z zapartym tchem publiczne wyznawanie win. Dla mnie jest to po prostu ewolucja widzów z koloseum. Kolejna generacja.
Co najgorsze. W rozumiem ostatnią grupę. Samemu zdarzyło mi się oglądnąć parę odcinków. Zastanawiam się od czego bierze się ta chora fascynacja. Czyżby z zadowolenia jakie daje nam świadomość tego, że ktoś ma gorzej? Z braku ugruntowanego poczucia własnej wartości? Na prawdę trudno mi powiedzieć. Myślę, że warto jest się zastanowić nad własnym podejściem do temu podobnych spraw. W końcu podobne przykłady są obok nas. Od dziecka. Począwszy od satysfakcji z tego, że gnoja kolegę w podstawówce, po uśmiech na twarzy gdy szef znęca się psychicznie na naszym współpracowniku. Po chwili namysłu każdy znajdzie coś dla siebie. Warto myśleć.
Ps : już nie oglądam tego programu : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz